Moim zdaniem to, co Alicja zrobiła z tymi cudnie pachnącymi drewnem świecznikami jest, jakby to powiedzieć ... lambadziarskie, cukierkowe aż nadto... Jak dla mnie to teraz śmierdzą lakierem, no i są ogólnie za fioletowe, za słodkie, ja jestem mężczyzną aczkolwiek wykastrowanym, ale wolę mocniejsze akcenty, a nie babskie cukieraski.
Ja też mam czarnego kota, diabła takiego... Gdyby mógł gadać, pewnie też komentowałby moje pracki ;-)A śweczniki wyszły bardzo dziewczęco. Szkoda, że małe dziewczynki nie mogą się bawić zapałkami ;-))))
OdpowiedzUsuńKocie... Czego Ty szukasz w tym świeczniku?
OdpowiedzUsuńsardynek ;)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za miłe słowa :) Miałem prawie rok przerwy z blogiem, mam nadzieję w najbliższych dniach dużo tych zaległości nadrobić. Nooo, ale co tutaj za cuda! :)
OdpowiedzUsuńehh, Kocie, Kocie. tylko marudzisz. ta Twoja pani to musi mieć cierpliwość do Ciebie ;)
OdpowiedzUsuńKocie,a kysz od tego pięknego świecznika.Pani się tak napracowała...
OdpowiedzUsuń